Możecie do mnie oficjalnie mówić "Szanowna studentko Turystyki i rekreacji" lub jak ja to lubię nazywać Tiru:P No dobra, przesadziłam, ale to tylko taki mały wstęp.
W ubiegły weekend był pierwszy zjazd. Sobota mnie przeraziła. Planowo miały być same wykłady na Bobrowieckiej z takowych przedmiotów: Podstawy prawa, socjologia, podstawy turystyki, podstawy rekreacji, historia kultury i sztuki oraz geografia turystyczna. Okazało się, że z racji dojazdów i nieznajomości Warszawy na prawo spóźniłam się ze 40 minut. Ogólnie pierdolnik i pani doktor, która nie potrafi włączyć mikrofonu, a nawet nie wie, że nie działa. Potem dowiedziałam się,że mam iść na jakoś konferencję na Marszałkowską i pomimo szczerych chęci, nie udało się. Ale za to kupiłam nowe buty, lampkę i parę innych pierdół u siebie w Rossie. No i pół soboty wolnej:P A w niedziele były same ćwiczenia, więc już łatwiej i ciekawiej. I co muszę powiedzieć? Mam super grupę i nie taka geografia straszna. Bardzo chaotyczny ten wpis, ale jak na wpół do pierwszej w nocy i fakt, że jest się po pracy...
"Myśli złożone, marzenia bezsenne. Lekko pozacierały się granice między dobrem, a złem. "
poniedziałek, 11 października 2010
poniedziałek, 20 września 2010
Tam gdzie lubię zaglądać- blogi szafiarskie cz. 2
Moje "ochy" i "achy" w tej notce będę adresować do Klary, czyli autorki bloga BillieJeanStyle oraz do Magdy z No-Life-Till-Leather.
O Klarze mogę się rozpisać wymieniając po kolei zalety tego co na swoim logu prezentuje. Ale chcę być obiektywna, dlatego też muszę wymienić jakieś wady. I tu się pojawiają schody ponieważ takich nie widzę. Kiedy ładuje nam się strona jej bloga od początku zachwyca fajny baner, który jak się potem okazuje idealnie pasuje do treści całego bloga. Niejednokrotnie doszukiwałam się wad w tym wszystkim, ale takich tu nie ma. Wszystko jest idealne! Klara jest piękna, ma zabójczą figurę i piękne włosy. Jej styl idealnie trafia w mój gust. Ponadto robi niebanalne zdjęcia. Ba, moim zdaniem ma nawet kilka fajnych sesji. Jakby tego mało wiele ubrań szyje czy przerabia sama. To wielki plus. Dzięki temu ma pewność, że tylko ona nosi daną rzecz. O! Wiem... Klara powinna jak najszybciej coś zrobić, bo moim zdaniem ma szansę na sławę w modelingu. Klaro, jeśli to czytasz, życzę Ci powodzenia.
Magda jest inna niż Klara (bo przecież o takich samych pisać nie będę). To co najbardziej mi się w niej podoba to zacięcie do muzyki. Rockowej oczywiście. Ponadto bardzo lubię jej stylizacje. Magda wykorzystuje do zdjęć zwykłe ubrania, ale też i takie z duszą, czyli vintage. W sumie każdy z jej ciuchów chętnie sama bym założyła. No może z wyjątkiem butów z notki Porn shoes. Nie znam Magdy, ale kiedy patrzę na jej zdjęcia myślę sobie: Gdybym ją znała, to na pewno miałabym z nią fajny kontakt. Miałybyśmy o czym rozmawiać. W sumie i tak ten świat jest mały...
O Klarze mogę się rozpisać wymieniając po kolei zalety tego co na swoim logu prezentuje. Ale chcę być obiektywna, dlatego też muszę wymienić jakieś wady. I tu się pojawiają schody ponieważ takich nie widzę. Kiedy ładuje nam się strona jej bloga od początku zachwyca fajny baner, który jak się potem okazuje idealnie pasuje do treści całego bloga. Niejednokrotnie doszukiwałam się wad w tym wszystkim, ale takich tu nie ma. Wszystko jest idealne! Klara jest piękna, ma zabójczą figurę i piękne włosy. Jej styl idealnie trafia w mój gust. Ponadto robi niebanalne zdjęcia. Ba, moim zdaniem ma nawet kilka fajnych sesji. Jakby tego mało wiele ubrań szyje czy przerabia sama. To wielki plus. Dzięki temu ma pewność, że tylko ona nosi daną rzecz. O! Wiem... Klara powinna jak najszybciej coś zrobić, bo moim zdaniem ma szansę na sławę w modelingu. Klaro, jeśli to czytasz, życzę Ci powodzenia.
Magda jest inna niż Klara (bo przecież o takich samych pisać nie będę). To co najbardziej mi się w niej podoba to zacięcie do muzyki. Rockowej oczywiście. Ponadto bardzo lubię jej stylizacje. Magda wykorzystuje do zdjęć zwykłe ubrania, ale też i takie z duszą, czyli vintage. W sumie każdy z jej ciuchów chętnie sama bym założyła. No może z wyjątkiem butów z notki Porn shoes. Nie znam Magdy, ale kiedy patrzę na jej zdjęcia myślę sobie: Gdybym ją znała, to na pewno miałabym z nią fajny kontakt. Miałybyśmy o czym rozmawiać. W sumie i tak ten świat jest mały...
piątek, 17 września 2010
Tam gdzie lubię zaglądać- blogi szafiarskie cz. 1
Codziennie wyczekuję nowych postów na kilku (moim zdaniem) świetnych blogach. Każdy z nich jest inny, ale łączy je wspólna tematyka- "SZAFIARSTWO". Zawsze lubiłam oglądać katalogi znanych firm odzieżowych promujących swoje nowe kolekcję. I lubię modę, ale raczej oglądać, bo sama się na tym nie znam. Nie umiem ubrać siebie. Ale nie o tym chcę pisać:P Żeby post nie był za długi podzielę go na kilka części. W każdym przedstawię po dwie moje ulubione autorki.
Jeden z najsławniejszych blogów szafiarskich prowadzi
Ryfka lub jak kto woli Sztywniara. I mimo, że jej styl można określić jako oryginalny, a nawet dziwny, nie zmienia to faktu, że jest rewelacyjna w tym co robi. Cóż na tym właśnie prawdziwe szafiarstwo polega. Nie sztuką jest ubrać się od stóp do głów w kreacje z sieciówek i właśnie to pokazuje nam Ryfka. Jej stylizacje należą do takich, które jednym mogą się podobać, a innym niekoniecznie. Przykładem jest jeden z komentarzy, który autorka "Szafy Sztywniary" dostała od Anonima: " Ryfka,masz cholerne szczęście,że media cię wypromowały,bo ogólnie rzecz biorąc,to katastrofa. Nie jestem w stanie pojąc,jak to możliwe,że osoba która ubiera się gorzej niż przeciętna Kowalska na ulicy jest tak rozchwytywana ;> totalna ironia losu żeby nie było,że anonim,jak śmigniesz mi na rowerze koło bagateli to sama cię zaczepię", albo miliony innych, pochlebnych komentarzy. A moim zdaniem? Ryfka robi stylizacje, które bardzo mi się podobają, ale i takie, których zrozumieć nie mogę. Ten post, aż błaga, żeby dodać zdjęcia, ale niestety tego zrobić nie mogę. Jedno jest pewne: czytam każdy post Ryfki i nie mogę doczekać się kolejnych.
Moim (całkowicie subiektywnym) zdaniem nieco inaczej jest na blogu Aife, czyli Anity S. U niej zachwyca mnie bardzo wiele: zaczynając od fajnych ciuchów, przez ich niebanalne połączenia, urodę Anity, świetne zdjęcia, aż po jej talent (Anita rysuje, maluje, fotografuje i kombinuje jak koń pod górę- pozytywnie!, słowem jej wkład w sztukę moim zdaniem jest nie oceniony). Fajnym doświadczeniem było obejrzenie wszystkich jej stylizacji i postów, które umieściła na swoim blogu. Chodzi o to, że jak na dłoni można było obejrzeć jak dojrzewa i się zmienia. Jak dojrzewa jej talent i jej pasja. Aż miło;)
Dziewczyny: życzę powodzenia:)
Jeden z najsławniejszych blogów szafiarskich prowadzi
Ryfka lub jak kto woli Sztywniara. I mimo, że jej styl można określić jako oryginalny, a nawet dziwny, nie zmienia to faktu, że jest rewelacyjna w tym co robi. Cóż na tym właśnie prawdziwe szafiarstwo polega. Nie sztuką jest ubrać się od stóp do głów w kreacje z sieciówek i właśnie to pokazuje nam Ryfka. Jej stylizacje należą do takich, które jednym mogą się podobać, a innym niekoniecznie. Przykładem jest jeden z komentarzy, który autorka "Szafy Sztywniary" dostała od Anonima: " Ryfka,masz cholerne szczęście,że media cię wypromowały,bo ogólnie rzecz biorąc,to katastrofa. Nie jestem w stanie pojąc,jak to możliwe,że osoba która ubiera się gorzej niż przeciętna Kowalska na ulicy jest tak rozchwytywana ;> totalna ironia losu żeby nie było,że anonim,jak śmigniesz mi na rowerze koło bagateli to sama cię zaczepię", albo miliony innych, pochlebnych komentarzy. A moim zdaniem? Ryfka robi stylizacje, które bardzo mi się podobają, ale i takie, których zrozumieć nie mogę. Ten post, aż błaga, żeby dodać zdjęcia, ale niestety tego zrobić nie mogę. Jedno jest pewne: czytam każdy post Ryfki i nie mogę doczekać się kolejnych.
Moim (całkowicie subiektywnym) zdaniem nieco inaczej jest na blogu Aife, czyli Anity S. U niej zachwyca mnie bardzo wiele: zaczynając od fajnych ciuchów, przez ich niebanalne połączenia, urodę Anity, świetne zdjęcia, aż po jej talent (Anita rysuje, maluje, fotografuje i kombinuje jak koń pod górę- pozytywnie!, słowem jej wkład w sztukę moim zdaniem jest nie oceniony). Fajnym doświadczeniem było obejrzenie wszystkich jej stylizacji i postów, które umieściła na swoim blogu. Chodzi o to, że jak na dłoni można było obejrzeć jak dojrzewa i się zmienia. Jak dojrzewa jej talent i jej pasja. Aż miło;)
Dziewczyny: życzę powodzenia:)
poniedziałek, 6 września 2010
Tyrajmisiu (Tiramisu)
W wersji łatwej, prostej i przyjemnej...
Potrzebujemy (na ok 4-6 osób, lub po prostu mała brytfanka)
` 4 żółtka
` ćwierć szklanki cukru
` paczka biszkopcików
` dostępne w sklepach opakowanie serka Mascarpone
` mocna, posłodzona kawa (kubeczek starczy)
` trochę rumu, koniaka lub wódki (dla anty-fanów alkoholu może zapach rumowy) dodajemy do kawy
` kakao albo zmielona kawa
I cóż teraz?
Mikserem miksujemy żółtka i cukier na jednolitą masę. Następnie dodajemy stopniowo Mascarpone. Na brytfannie kładziemy biszkopciki i skrapiamy roztworem kawo-alkoholowym. Na to idzie masa żółtkowo-serkowa. Przekładamy jakieś 3 warstwy. I do lodówki na minimum godzinkę. Przed podaniem posypujemy kawą lub kakao.
Potrzebujemy (na ok 4-6 osób, lub po prostu mała brytfanka)
` 4 żółtka
` ćwierć szklanki cukru
` paczka biszkopcików
` dostępne w sklepach opakowanie serka Mascarpone
` mocna, posłodzona kawa (kubeczek starczy)
` trochę rumu, koniaka lub wódki (dla anty-fanów alkoholu może zapach rumowy) dodajemy do kawy
` kakao albo zmielona kawa
I cóż teraz?
Mikserem miksujemy żółtka i cukier na jednolitą masę. Następnie dodajemy stopniowo Mascarpone. Na brytfannie kładziemy biszkopciki i skrapiamy roztworem kawo-alkoholowym. Na to idzie masa żółtkowo-serkowa. Przekładamy jakieś 3 warstwy. I do lodówki na minimum godzinkę. Przed podaniem posypujemy kawą lub kakao.
sobota, 4 września 2010
Jam jest klient,
czyli płacę wymagam...
Kiedy robię zakupy (szczególnie w samoobsługowych) nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby marudzić pracownikom danej placówki. Jeśli już to zapytałam gdzie szukać to czy tamto. W końcu jak sama nazwa są to sklepy gdzie zakupy robi się samemu.
Jednakże innego zdania są całe armie innych ludzi, którzy robią zakupy, tam gdzie ja pracuję. Czasem nie wiem czy śmiać się czy płakać...
Numerem 1 jest pewien starszy pan, który swoim sposobem bycia, aż krzyczał: "Napijmy się za powrót PRL-u!", albo "Dajcie mi widły!". Ale może zacznę od początku. Kolejka dość spora, ja na kasie. Zakupy robi arabska rodzinka, z którą rozmawiam po angielsku. Wszystko ok. Potem jeszcze jedna osoba i ten pan. Twierdzi on, że powinni robić zakupy w swoim kraju. Ja na to, że to centrum Warszawy, więc to normalne, i że nie mam problemu póki mogę się dogadać, a języka nauczyłam się w szkole. No i pan na to: "Tak?! Taka mądra jesteś (na Ty) i nauczyłaś się w szkole?!". I mimo kolejki zaczął mnie pytać z tabliczki mnożenia, geografii Europy itd.
Były jeszcze inne sytuacje, chociaż mniej drastyczne. Na przykład pani, która pyta czy różowy test ciążowy działa jak niebieski, który kiedyś miała. Albo pani, która pytała, który krem 60+ jest lepszy. Były także pytania o chemiczne składy dwóch błyszczyków. No i wiele innych.
Dodam, że nie użyłam wszystkich dostępnych testów ciążowych, a nawet żadnego. Nigdy nie były mi potrzebne kremy przeciwzmarszczkowe. I nigdy nie studiowałam kosmetologi, ani dermatologii.
Ale nie ma tego złego. Jest się z czego pośmiać:) A poniżej moje ulubione kwiaty tego lata. Niestety zdjęcie tylko z google.
Kiedy robię zakupy (szczególnie w samoobsługowych) nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby marudzić pracownikom danej placówki. Jeśli już to zapytałam gdzie szukać to czy tamto. W końcu jak sama nazwa są to sklepy gdzie zakupy robi się samemu.
Jednakże innego zdania są całe armie innych ludzi, którzy robią zakupy, tam gdzie ja pracuję. Czasem nie wiem czy śmiać się czy płakać...
Numerem 1 jest pewien starszy pan, który swoim sposobem bycia, aż krzyczał: "Napijmy się za powrót PRL-u!", albo "Dajcie mi widły!". Ale może zacznę od początku. Kolejka dość spora, ja na kasie. Zakupy robi arabska rodzinka, z którą rozmawiam po angielsku. Wszystko ok. Potem jeszcze jedna osoba i ten pan. Twierdzi on, że powinni robić zakupy w swoim kraju. Ja na to, że to centrum Warszawy, więc to normalne, i że nie mam problemu póki mogę się dogadać, a języka nauczyłam się w szkole. No i pan na to: "Tak?! Taka mądra jesteś (na Ty) i nauczyłaś się w szkole?!". I mimo kolejki zaczął mnie pytać z tabliczki mnożenia, geografii Europy itd.
Były jeszcze inne sytuacje, chociaż mniej drastyczne. Na przykład pani, która pyta czy różowy test ciążowy działa jak niebieski, który kiedyś miała. Albo pani, która pytała, który krem 60+ jest lepszy. Były także pytania o chemiczne składy dwóch błyszczyków. No i wiele innych.
Dodam, że nie użyłam wszystkich dostępnych testów ciążowych, a nawet żadnego. Nigdy nie były mi potrzebne kremy przeciwzmarszczkowe. I nigdy nie studiowałam kosmetologi, ani dermatologii.
Ale nie ma tego złego. Jest się z czego pośmiać:) A poniżej moje ulubione kwiaty tego lata. Niestety zdjęcie tylko z google.
czwartek, 2 września 2010
Must have!
Aż się boję.
A lista ta, jak znam życie, będzie cały czas edytowana.
Nr 1

Bo w taką pogodę jest to najlepsze rozwiązanie. A ilość wzorów i kolorów pozwoli wybrać coś fajnego.
Nr 2
Czerwone (lub inne) rolety wolnowiszące do nowego pokoju.
Nr 3

Buty. Mniej więcej takie.
Nr 4
Trencz. Do kolan. W fajnym kolorze. Nie pokazuję zdjęcia, bo jeszcze nie wiem jaki chcę.
Nr 5
Jakiś szal, albo apaszkę pasującą kolorystycznie do trencza.
Nr 6
Wełniany zestaw czapki, szalika i rękawiczek na zimę w kolorze amarantu do czarnego, zimowego płaszczyka.
Nr 7
Kozaczki na zimę, takie jak rok temu, mimo, że szybko się popsuły.
Nr 8
Więcej kolorowych ciuchów i nowa sukienka.
Magia kolorów

Kolorów jest bardzo dużo, a bogactwo odcieni dopełnia ten fakt. Wiem, Ameryki nie odkryłam. Sama po sobie zauważyłam, że do kolorów trzeba dojrzeć. Parę lat temu moimi ulubionymi kolorami była czerń i kolory ziemi. Odzwierciedlały to moje ubrania. Teraz coraz bardziej zachwycają mnie wszystkie inne kolory. I najbardziej niezwykłe w tym jest to, że te piękne nasycone barwy widzę wszędzie, a za każdym razem zachwycają mnie swoją świeżością i magią. Kiedyś po prostu nienawidziłam różu. Wydawał mi się taki plastikowy. A teraz kocham... może nie tyle róż, co amarantowy. Gdy go widzę, łza kręci się w oku (nie przesadzam). Może dlatego żakiet w tym kolorze to mój ulubiony ciuszek (http://otwierajacszafe.blogspot.com/2010/05/power-of-pink.html). Ale nie o tym chcę mówić.
Korzystając z demotywatorów.pl natrafiłam na reklamę pewnej kolorowej wróżby na styl.pl (http://www.styl.pl/wrozby/polecamy/news-twoja-przyszlosc-w-kolorach-teczy,nId,289992,repId,32532272). Na początku pomyślałam, że to głupota, ale zabawiłam się. Sprawdź i ty! Mój wybór to: Róż numer 1, niebieski numer 2 i żółty numer 3. I co? Jak najbardziej się sprawdziło. ;)
piątek, 27 sierpnia 2010
Wstać lewą nogą
Dziś piątek, bynajmniej nie trzynastego, ale to mało istotne. Prawie wstałam lewą nogą. Szósta trzydzieści dzwoni budzik. A za oknem szaro, buro, zimno i deszcz pada. Brrrr! Takie dni chce się przeleżeć w łóżku, ale nie! Trzeba wstać do pracy. Nic nie mówię, że dziś do zrobienia dziesięć godzin. A Misio sobie leży w ciepłym łóżeczku i całkowicie nie odbiera fali z rzeczywistego świata kiedy próbuję się do niego przytulić. I cóż, że ze Szwecji? Zaglądam do plecaka i okazuję się, że brakuje w nim kluczy rodzico- mieszkaniowych i roboczych. Szlag! Na dworze zimniej niż myślałam patrząc za okno. Na całe szczęście poszłam do mamy. Dała mi parasolkę, bobym przemokła. A w pociągu trzeba było stać... Ponad to za Ż. to ściśnięci byliśmy jak sardynki w puszcze. Dobrze, że nie w sosie. Nie tylko ja miałam zły dzień. Pani wyżej jak najbardziej też. Ale ja nie mogę się na niej wyżywać, ani na nikim, bo po prostu nie lubię. Eh... Potem się trochę poprawiło. Dziewczyny z pracy są na prawdę, na prawdę rewelacyjne! Dzięki za mile spędzone godziny pracy: A, M, A, O, K. No i kolego A, Tobie też. Dobra atmosfera w pracy to 70% sukcesu, moim zdaniem. I nie tylko moim.
czwartek, 26 sierpnia 2010
...
Z blasku księżyca i cieni drzew,
Otólona Twoimi ramionami
Od zimnego oddechu lasu
Jestem
Pieszczotą jest każdy powiew oddechu,
I każdy szept, który zostawiasz
Na mojej szyi
A dotyk jak ekstaza
I przecież wiesz, że
Chcę więcej i więcej
Dotyk ust mówi więcej niż słowa
A my rozmawiamy pieszcząc się wzajemnie
Tej nocy połączymy każde pragnienie
Bo będąc blisko mówię: "Kocham"
Do Te:*
środa, 25 sierpnia 2010
Sierpień w pigułce

"L, czy wiesz, że Shinigami jedzą tylko jabłka?"
Podsumowywując wszelakie za i przeciw dochodzę do wniosku, że zrobiliśmy bardzo dobrze. Już wolę codziennie dojeżdzać do Warszawy do pracy i szkoły niż tam mieszkać.
To nie jest miasto dla mnie. Ciężko się znosi widok tych wszystkich żebraków i ulotkarzy. Codziennie wieczorem kiedy wracam do domu skierniewickimi ulicami dochodzę do wniosku, że to właśnie to jest moje miejsce na świecie. Może to być dziwne, ale kocham to miasto. A do Warszawy wcale tak daleko nie jest... Właściwie to tylko pięćdziesiąt minut w pociągu. W sam raz na czytanie książek. A u babci mieszka się fantastycznie.
P.S. Kończę "Zaklętych" mojego ukochanego pisarza Mastertona, a także czytam/oglądam "Death Note", stąd ten obrazek. Żyję w oczekiwaniu na "A thousand suns" LP, popalając truskawkowy tytoń w shishy i pracując w pewnej drogeryjnej sieciówce.
Tak w skrócie wygląda moje tymczasowe życie.
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Nazwijmy to przerwą techniczną
Z powodu małej przeprowadzki i oczekiwania na podłączenie Internetu mój blog przez jakiś czas nie był aktualizowany. A na razie nie mam pomysłu co by tu napisać, więc trzeba poczekać. To znaczy ja muszę poczekać, bo nikt tego nie czyta;(
wtorek, 10 sierpnia 2010
Brokułowa sałatka
Pyszna a jakże prosta i ekskluzywna sałatka. Podaje przepis. Oczywiście ilość składników orientacyjna:P
Składniki:
` ugotowany al dente brokuł
` jogurt grecki
` czosnek
` majonez
` ser feta
` migdały
` sól, pieprz
Co dalej?
Na dno salaterki trafia brokuł. Dalej pokrojony na kosteczki ser feta. Robimy sos czosnkowy jak w pizzeri: tj. do jogurtu dodajemy przemielony czosnek, łyżkę majonezu oraz sól i pieprz. Całość polewamy tym sosem. Tymczasem na suchej patelni (bez tłuszczu) podsmażamy delikatnie płatki migdałów. Uważamy, aby się nie pokruszyły. Migdałami posypujemy całą sałatkę. i to cała filozofia.
Składniki:
` ugotowany al dente brokuł
` jogurt grecki
` czosnek
` majonez
` ser feta
` migdały
` sól, pieprz
Co dalej?
Na dno salaterki trafia brokuł. Dalej pokrojony na kosteczki ser feta. Robimy sos czosnkowy jak w pizzeri: tj. do jogurtu dodajemy przemielony czosnek, łyżkę majonezu oraz sól i pieprz. Całość polewamy tym sosem. Tymczasem na suchej patelni (bez tłuszczu) podsmażamy delikatnie płatki migdałów. Uważamy, aby się nie pokruszyły. Migdałami posypujemy całą sałatkę. i to cała filozofia.
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Fotograficznie
piątek, 6 sierpnia 2010
Jako tako po japońsku
Nigdy nie byłam przekonana do japońskiej mangi i anime. No jakoś tak było, że nie podchodziło mi to w ogóle. Wiec wyobraźcie sobie jak wielki był mój ból, kiedy mój brat dorwał mangę "Death Note" i anime z resztą też. Co gorsza, mój Tomek też to zna i lubi, więc nie dało się wysiedzieć razem z nimi bo zrobili się monotematyczni. Jakby tego było mało to jeden i drugi najeżdżał na mnie, żebym i ja zaczęła to czytać/oglądać. Wow, dali mi wybór. Ale ja się nie dawałam tak łatwo. Do czasu... W końcu i mnie pochłonęła opowieść o Light'cie, Ryuk'u czy L'u. Jak na razie przeczytałam tylko dwa tomy, a dziś w pociągu zacznę trzeci. Jednakże z ręką na sercu muszę powiedzieć: TO ŚWIETNY KRYMINAŁ!!! I jak najbardziej polecam. Odsyłam na wikipedię: http://pl.wikipedia.org/wiki/Death_Note
A tak z innej paki miałam dziwny sen. Bardzo wyraźna była w nim data 30 maja 2011. To dokładnie dwa dni po moich urodzinach, które będę mieć dopiero za rok. We śnie obudziłam się tego dnia wkurzona, że zapomniałam o moich urodzinach sprzed dwóch dni. Miałam także pretensję do wszystkich dookoła, że nikt nie pamiętał. Ani mama, ani Tomek. Nikt. Nagle sobie boleśnie uświadomiłam, że miałam (jak to mój dziadek nazywa) "zmianę kodu", albo "dodatkowy krzyżyk". I już nie -naście. Teraz dwudziestka. Na szczęście do tego jeszcze ponad dziewięć miesięcy:P Bo ja nie liczę od poczęcia:D
A tak z innej paki miałam dziwny sen. Bardzo wyraźna była w nim data 30 maja 2011. To dokładnie dwa dni po moich urodzinach, które będę mieć dopiero za rok. We śnie obudziłam się tego dnia wkurzona, że zapomniałam o moich urodzinach sprzed dwóch dni. Miałam także pretensję do wszystkich dookoła, że nikt nie pamiętał. Ani mama, ani Tomek. Nikt. Nagle sobie boleśnie uświadomiłam, że miałam (jak to mój dziadek nazywa) "zmianę kodu", albo "dodatkowy krzyżyk". I już nie -naście. Teraz dwudziestka. Na szczęście do tego jeszcze ponad dziewięć miesięcy:P Bo ja nie liczę od poczęcia:D
Pomyleńce by ciocia Wiesia
A właściwie na odwrót.
Zapewne zastanawia Was co to są te "Pomyleńce"? Już lecę z odpowiedzią! Oglądaliście może ostatnio telewizję? Jakieś "Knory" i "Winiary" prześcigają się z nowym produktem w stylu "Gołąbki inaczej", albo "Gołąbki bez zawijania". Czy jakoś tak...
I śmieszy mnie ta ich nowość, gdyż moja ciocia wymyśliła takie coś ze sto lat temu. No dobra, ale z pięć to na pewno. Dlatego ja śpieszę z przepisem na na prawdę świetną rzecz. Fajne urozmaicenie tradycyjnej polskiej kuchni. Mniam! A skąd ta nazwa? Ciocia przygotowała po raz pierwszy tą potrawę na jakąś imprezę u mojej świętej pamięci prababci. A mój ówcześnie bardzo młody brat krzyknął zdumiony: "Co to ma być? To chyba jakieś pomyleńce" (chodziło mu, że w gołąbkach mięso zawija się w kapustę, a nie na odwrót). No i się przyjęło.
Na pół kilo mięsa potrzebujesz:
`Pół kilo mięsa mielonego
`Pół kilo poszatkowanej dość drobno kapusty
`6 łyżek kaszy mannej
` 6łyżek ryżu
` 3-4 jajka
`cebula
`bułka tarta
` 2 litry wody
` 2 kostki bulionowe
` pomidory
`przyprawy
Ogólnie robisz zwykłe mielone, ale w tym wypadku mięso mieszasz z ryżem, kaszą, kapustą i cebulą. I dalej standardowo: jajka, wegeta, pieprz, bułka tarta (co tam chcesz). Z tej masy lepisz kotlety jak mielone. Podsmażasz. Wodę zagotowujesz im dodajesz kostki bulionowe. "Pomyleńce" wrzucasz do wywaru i doprawiasz pomidorami, tak, żeby postał sos. Równie dobre są z sosem grzybowym. Jak zrobisz, Twoja sprawa.
Smacznego!!
A mama mojego chłopaka, czyli potencjalna kandydatka na teściową do zwykłych mielońców dodaje drobno posiekaną zwykłą paprykę. I są pyszne. Ja lubię na ostro, to dodałabym jeszcze papryczkę chilli. Stu procentowo polecam!
Bez tytułu się obejdzie.
W pracy, fakt, zapierdziel, ale nie ma tego złego. Podoba mi się. Czemu niby mam narzekać? I czemu niby mam wierzyć opiniom zamieszczonym w Internecie? Już po raz kolejny się zawiodłam na internautach. I widzę, że lubią wyolbrzymiać problemy i tak dalej. Tak samo było gdy szukałam opinii o hotelach w Tunezji. Mój mały apel... Drodzy internauci, pomyślcie jeszcze parę razy zanim coś opiszecie w sieci? I nie wyolbrzymiajcie tak problemów. Czego wy się spodziewacie? Złotych klamek w hotelu za niecałe półtora tysiąca za tydzień? Albo tego, że pracodawca da Wam pieniądze za leżenie i "nicnierobienie"? Trochę realistycznego myślenia.
P.S. Będą te "Pomyleńce".
P.S. Będą te "Pomyleńce".
wtorek, 3 sierpnia 2010
Nowy "podatkowicz"
Wczoraj po raz pierwszy poszłam do normalnej, opłacanej pracy o umowę o pracę. Nie powiem gdzie i co robię (ale to nie złego), bo trochę prywatności muszę mieć. Póki co ciężko powiedzieć cokolwiek po sześciu godzinach, tym bardziej, że to szkolenie. Ale wydaje mi się, że będzie fajnie. Wiadomo, w żadnej pracy się nie leży i nikt nie płaci za darmo. Miłego tygodnia:P
niedziela, 1 sierpnia 2010
Ryż z pulpecikami po mojemu
Tak, właśnie, że to mój blog i będę tu zamieszczać co mi się chce:P Mam sporo fajnych przepisów, które mogą być wykorzystane:P Więc pierwszy przepis na tym blogu: 'Ryż z pulpecikami po mojemu'. Zaznaczę, że ja nigdy nie trzymam się wyznaczonych proporcji, ale dla Was zapiszę tak "mniej- więcej".
Składniki dla 4 osób
` ryż (obojętnie czy torebkowany czy sypki) ok. 3 torebki albo 2 szklanki
` mięso mielone ok. 0,5 kg
` jajko albo dwa
` trochę bułki tartej
` przyprawy (vegeta, pieprz, bazylia i/lub oregano)
` 2 puszki pomidorów lub kilka świeżych
` 1 por
` ok. 4 kostek bulionowych
` olej.
I co dalej??
Ryż gotujemy wg. instrukcji na opakowaniu. Mięso mielone doprawiamy jak na zwykłe mielone (jajko, bułka tarta, przyprawy). Z gotowej masy formujemy pulpeciki (wielkość zależy od Twoich upodobań). Następnie otaczamy kuleczki w bułce tartej i delikatnie podsmażamy na gorącym oleju, aby zachowały swój kształt. W tym czasie gotujemy ok. 2l. wody, do której dodajemy kostki bulionowe (przypominam 1 kostka na 0,5 l. wody! ). Kiedy pulpeciki będą podsmażone wrzucamy je do bulionu. Kroimy pora w plasterki i też dodajemy do bulionu. Pomidory kroimy w kostkę (jeśli masz pomidory w puszcze masz już je obrane, pokrojone z dodatkową zalewą ekstra). Wszystko dopraw wg. własnego uznania. Kiedy por zmięknie odcedzamy nadmiar bulionu, tak aby w garnku było tylko mięso, warzywa i niewielka ilość płynu (bulion o lekko pomidorowym smaku możesz z powodzeniem użyć do pomidorówki, jeśli nie lubisz marnować jedzenia). Teraz bierzesz filiżankę i uklepujesz tam ryż, aby na talerzu były ładne i schludne górki (ilość ryżu zależna od potrzeb konsumenta) Obok połóż mięsne kuleczki. Wszystko ładnie przystrój porem i pomidorem z garnka. I to wszystko. Smacznego!!
P.S. Szkoda, że nie mam zdjęć, choć wczoraj robiłam tę potrawę. Nie pomyślałam. Przyznaję się bez bicia. A następnym razem przepis na "Pomyleńce", może Was to trochę zaskoczyć.
Składniki dla 4 osób
` ryż (obojętnie czy torebkowany czy sypki) ok. 3 torebki albo 2 szklanki
` mięso mielone ok. 0,5 kg
` jajko albo dwa
` trochę bułki tartej
` przyprawy (vegeta, pieprz, bazylia i/lub oregano)
` 2 puszki pomidorów lub kilka świeżych
` 1 por
` ok. 4 kostek bulionowych
` olej.
I co dalej??
Ryż gotujemy wg. instrukcji na opakowaniu. Mięso mielone doprawiamy jak na zwykłe mielone (jajko, bułka tarta, przyprawy). Z gotowej masy formujemy pulpeciki (wielkość zależy od Twoich upodobań). Następnie otaczamy kuleczki w bułce tartej i delikatnie podsmażamy na gorącym oleju, aby zachowały swój kształt. W tym czasie gotujemy ok. 2l. wody, do której dodajemy kostki bulionowe (przypominam 1 kostka na 0,5 l. wody! ). Kiedy pulpeciki będą podsmażone wrzucamy je do bulionu. Kroimy pora w plasterki i też dodajemy do bulionu. Pomidory kroimy w kostkę (jeśli masz pomidory w puszcze masz już je obrane, pokrojone z dodatkową zalewą ekstra). Wszystko dopraw wg. własnego uznania. Kiedy por zmięknie odcedzamy nadmiar bulionu, tak aby w garnku było tylko mięso, warzywa i niewielka ilość płynu (bulion o lekko pomidorowym smaku możesz z powodzeniem użyć do pomidorówki, jeśli nie lubisz marnować jedzenia). Teraz bierzesz filiżankę i uklepujesz tam ryż, aby na talerzu były ładne i schludne górki (ilość ryżu zależna od potrzeb konsumenta) Obok połóż mięsne kuleczki. Wszystko ładnie przystrój porem i pomidorem z garnka. I to wszystko. Smacznego!!
P.S. Szkoda, że nie mam zdjęć, choć wczoraj robiłam tę potrawę. Nie pomyślałam. Przyznaję się bez bicia. A następnym razem przepis na "Pomyleńce", może Was to trochę zaskoczyć.
czwartek, 29 lipca 2010
wtorek, 27 lipca 2010
Złośliwość rzeczy martwych...
..., czyli spadające żyrandole.
Dawno, dawno temu (ok, w niedzielę w nocy) nocowaliśmy u mojego Te w salonie. Nad kanapą wisi ciężki, mosiężny żyrandol. Wiele razy ktoś o nim zapomniał i przywalił w niego głową. Te, jego brat czy tata niezliczoną ilość razy. Mi się zdarzyło tylko raz, w niedzielę przed północą, kiedy szłam do toalety. Usiadłam na brzegu rozłożonej kanapy chowając głowę w rękach z bólu. Te mnie objął. Po chwili poczułam silne uderzenie na plecach zaraz pod karkiem. Ten ważący ponad sześć kilo żyrandol z mnóstwem wystających części po prostu spadł obijając mi plecy i rękę mojego Te. Te bardzo spuchła ręka i nie obyło się bez nocnej wizyty na pogotowiu. Z moimi plecami nie było tak źle, więc odpuściliśmy sobie. Na szczęście nic się nie stało. Mimo to nie wiele brakowało do tragedii. Głowę miałam blisko. Ludzie, sprawdźcie swoje żyrandole.
Dawno, dawno temu (ok, w niedzielę w nocy) nocowaliśmy u mojego Te w salonie. Nad kanapą wisi ciężki, mosiężny żyrandol. Wiele razy ktoś o nim zapomniał i przywalił w niego głową. Te, jego brat czy tata niezliczoną ilość razy. Mi się zdarzyło tylko raz, w niedzielę przed północą, kiedy szłam do toalety. Usiadłam na brzegu rozłożonej kanapy chowając głowę w rękach z bólu. Te mnie objął. Po chwili poczułam silne uderzenie na plecach zaraz pod karkiem. Ten ważący ponad sześć kilo żyrandol z mnóstwem wystających części po prostu spadł obijając mi plecy i rękę mojego Te. Te bardzo spuchła ręka i nie obyło się bez nocnej wizyty na pogotowiu. Z moimi plecami nie było tak źle, więc odpuściliśmy sobie. Na szczęście nic się nie stało. Mimo to nie wiele brakowało do tragedii. Głowę miałam blisko. Ludzie, sprawdźcie swoje żyrandole.
czwartek, 22 lipca 2010
O Mastertonie słów parę.
Muszę, po prostu muszę poświęcić jeden wpis na twórczość wspaniałego Grahama Mastertona. Jest to angielski pisarz horrorów, thrillerów i poradników seksualnych. Przyznaję się, że jeszcze za wiele jego książek nie przeczytałam (ale gościu ma niezły dorobek!! odsyłam na wikipedię-> Graham Masterton), mimo to, mam to w planach. Niektórzy mogą powiedzieć, że i tak mistrzem horroru jest King. A moim zdaniem? King jest wypromowany i tyle. Masterton nie. A zaczęło się od tego, że mój Tomek dał mi "Czerwoną Maskę", która mnie zachwyciła. I w ten sposób "Czerwona Maska" i inne tytuły powędrowały do mnie, mojego brata, przyjaciółki i do licznej grupy znajomych. Wszyscy są zachwyceni. Są ludzie, którzy w okresie wakacyjnym zastanawiają się co by tu przeczytać. Polecam Mastertona. Jego biografii nie będę przedstawiać, macie wszystko w wikipedii. Mogę go tylko zachwalać. Jedną z jego książek "Wybuch" wykorzystałam do mojej pracy maturalnej z ustnego polskiego. Jej temat brzmiał "Zjawy, wiedźmy, wizje, sny. Określ jaką pełnią funkcję w literaturze różnych epok." I to właśnie dzięki niej moje notowania wzrosły. Dodatkowy plus za zainteresowanie Polską co widać w kilku jego książkach.
Źródło obrazka: http://masterton0wojtekb.blox.pl/resource/Graham_Masterton.jpg
Alanis Morissette- Hands clean
wtorek, 20 lipca 2010
Trochę o mnie
Jeden


Ten jedyny, wspaniały i niepowtarzalny- TOMEK. Dzięki niemu moje życie jest piękne. Dzięki niemu wiem czego chce.
Dwa
Rodzina i przyjaciele. Wybaczcie, musi obejść się bez obrazków.
Trzy
Muzyka. Do słuchania.
Cztery Podróże małe i duże. Zarówno za granicę jak i do Warszawy, a nawet ogródka. Chociaż jeszcze wiele przede mną, wiem, że to kocham. I nie bez powodu wybrałam tą pasję moim kierunkiem studiów. Chętnych odsyłam na mojego fotobloga (link w fotoblogowych linkach :).
Pięć Twórczość Grahama Mastertona.
Nie będę bardziej wchodzić w szczegóły teraz, bo mam zamiar w ramach innej notki.
Sześć
Bardzo amatorskie fotografowanie.
Odsyłam do mojego fotobloga i do fotobloga naturalnego (linki w fotoblogowych linkach :).
Siedem
"Sex and the city"
Lubię i tylę.
Na razie to tyle. Cierpię na bezsenność, dlatego piszę. Chociaż wiem, że jutro będę edytować:P
P.S. I coś na dobranoc... Genialny demotywator. W nim kryje się cała prawda. Nie chodzi tu tylko o przecinki. Polecam.
poniedziałek, 19 lipca 2010
Nawiązując do Europride 2010
Może zacznę od tego, że coś powiem o sobie. Z natury i od dziecka jestem osobą, która lubi, chce i ma własne zdanie na temat wielu spraw. Czy to dobrze? Myślę, że tak, chociaż nie raz, nie dwa dostałam przez to bolesnego kopniaka w tyłek. Bolało, trzeba było masować, ale cóż poradzę, że taka jestem?
Jak wiadomo 17 lipca oprócz imprezy z okazji 600. rocznicy Bitwy pod Grunwaldem mieliśmy także Europride. Ta druga impreza była dość kontrowersyjna biorąc pod uwagę religijne pochodzenie Polski. Ale jeśli ktoś spytałby mnie czy to dobrze, że ta parada odbyła się w stolicy Polski, to odpowiedziałabym: Jasne, że tak! (dla jasności, jestem hetero). Promocja Warszawy i Polski itd; itp.
Oprócz tego, że mam własne zdanie, staram się też być tolerancyjna. No bo wiadomo, że ludzie są różni i różne rzeczy dają im szczęście. Dlatego staram się zrozumieć homoseksualnych kolegów (mam na myśli ogół homoseksualistów). Do tolerancji namawiam także Ciebie, czytelniku (jeśli to czytasz).
Ale, żeby nie było za słodko (bo to fajnie, a to super i bla bla bla)to muszę powiedzieć do czego nie jestem przekonana. Po 1. Jak powiedział mój potencjalny kandydat na teścia: 'Chcą legalizacji ślubów, to ok, ale jak już to będą mieli to będzie jak z młodymi hetero, że mogą, a nie będą brać. Zakazane owoce lepiej smakują. Poza tym mam to gdzieś kto się w kim zakochuje, ważne żeby był szczęśliwy, ale nie muszą tego tak okazywać' i ja się z nim stuprocentowo zgadzam. Po 2. Dzieci mi szkoda... W tej kwestii jestem konserwą i kropka. Uważam, że każde dziecko powinno mieć i mamę i tatę. I do tej sprawy można podczepić też kwestię samotnego wychowywania dziecka. Wiadomo, w życiu jest różnie, ale to dzieci zawsze najbardziej cierpią.
P.S. Drogi Homoseksualny kolego, życzę Ci szczęścia, miłości i wszystkiego najlepszego. Nic do Ciebie nie mam. Możemy iść na piwo:P
Baner ze strony: http://europride2010.eu/?go=wylaczrekl&u=1&lg=1
Którą dziewczyną z "Seksu w wielkim mieście jesteś" ?
Doskonale wiem, że tytuł brzmi jak jakiś kiczowaty psychotest, ale nie oszukujmy się, ma to wzięcie. Niektórzy faceci nie rozumieją, że każda kobieta jest jedynym i niepowtarzalnym egzemplarzem. A wrzucania wszystkiego do jednego worka znieść nie jestem w stanie. "Seks w wielkim mieście" to cztery skrajnie różne kobiety, które mimo wszystko odnajdują wspólny język. A Ty, którą bohaterkę przypominasz najbardziej?
Może Carrie Bradshaw? Piękną i uroczą felietonistkę, która chce po prostu być szczęśliwa u boku faceta, który będzie ją kochał. Może tak jak ona masz obsesję na punkcie butów, albo na czymkolwiek innym?
A może można o Tobie powiedzieć Miranda Hobbes? Mądra, odnosząca sukcesy prawniczka. Może jak ona znasz swoją wartość i jesteś świadoma swoich wad i zalet? Może tak jak Miranda jesteś cyniczką?
A może tak jak Charlotte York wciąż marzysz o księciu na białym koniu, z którym weźmiesz piękny ślub i urodzisz mu całą gromadkę dzieci. Jeśli kochasz sztukę, to na pewno jesteś jak ona.
A może na wszystkie pytania odpowiedziałaś "nie" ? Skoro tak to masz ostatnią szansę :). Jesteś wielbicielką związku na jedną noc? Kochasz seks ponad wszystko i nie lubisz zaborczości? O ślubie i dzieciach nie chcesz nawet słyszeć, to nie dla Ciebie.Jeśli tak, to jesteś jak Samantha Jones
A może nawet na czwarty zestaw pytań odpowiedziałaś "nie"? Jeśli tak to "witaj w klubie". A propos wrzucania wszystkiego w jeden worek: Też kiedyś zastanawiałam się, którą dziewczyną z "Seksu w wielkim mieście" jestem. Doszłam do wniosku, że po trochu mam cechy każdej, a w dużej mierze jestem zupełnie inna. Jedyna i niepowtarzalna. Tak jak Ty, ona, czy którakolwiek z nas. Cieszmy się z tego, że jesteśmy jedyne w swoim rodzaju. Przecież to właśnie to dodaje nam sex appeal'u.
Źródła zdjęć:
http://yourcinematicsurvivalkit.files.wordpress.com/2008/12/carrie-bradshaw-flower.jpg
http://imworld.aufeminin.com/dossiers/d20080506/d3870i82933h131425.jpg
http://dianams.files.wordpress.com/2009/02/charlotte-york.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf9q-iyzAwRPtr_grCI9Oo7f4xqNQjO6rJ5ekkMyiTpxArbXZyAO-FXLksmu9mudFCfmgNz_Kw9Sh3zl0kUkftS7mBD1oTvlPG8O_DQCxUx0XR_M04zfXFJVVEvYd7mRlj723T3dscbzh4/s400/samantha+jones.jpg
A może nawet na czwarty zestaw pytań odpowiedziałaś "nie"? Jeśli tak to "witaj w klubie". A propos wrzucania wszystkiego w jeden worek: Też kiedyś zastanawiałam się, którą dziewczyną z "Seksu w wielkim mieście" jestem. Doszłam do wniosku, że po trochu mam cechy każdej, a w dużej mierze jestem zupełnie inna. Jedyna i niepowtarzalna. Tak jak Ty, ona, czy którakolwiek z nas. Cieszmy się z tego, że jesteśmy jedyne w swoim rodzaju. Przecież to właśnie to dodaje nam sex appeal'u.
http://yourcinematicsurvivalkit.files.wordpress.com/2008/12/carrie-bradshaw-flower.jpg
http://imworld.aufeminin.com/dossiers/d20080506/d3870i82933h131425.jpg
http://dianams.files.wordpress.com/2009/02/charlotte-york.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf9q-iyzAwRPtr_grCI9Oo7f4xqNQjO6rJ5ekkMyiTpxArbXZyAO-FXLksmu9mudFCfmgNz_Kw9Sh3zl0kUkftS7mBD1oTvlPG8O_DQCxUx0XR_M04zfXFJVVEvYd7mRlj723T3dscbzh4/s400/samantha+jones.jpg
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)











