"Myśli złożone, marzenia bezsenne. Lekko pozacierały się granice między dobrem, a złem. "
piątek, 27 sierpnia 2010
Wstać lewą nogą
Dziś piątek, bynajmniej nie trzynastego, ale to mało istotne. Prawie wstałam lewą nogą. Szósta trzydzieści dzwoni budzik. A za oknem szaro, buro, zimno i deszcz pada. Brrrr! Takie dni chce się przeleżeć w łóżku, ale nie! Trzeba wstać do pracy. Nic nie mówię, że dziś do zrobienia dziesięć godzin. A Misio sobie leży w ciepłym łóżeczku i całkowicie nie odbiera fali z rzeczywistego świata kiedy próbuję się do niego przytulić. I cóż, że ze Szwecji? Zaglądam do plecaka i okazuję się, że brakuje w nim kluczy rodzico- mieszkaniowych i roboczych. Szlag! Na dworze zimniej niż myślałam patrząc za okno. Na całe szczęście poszłam do mamy. Dała mi parasolkę, bobym przemokła. A w pociągu trzeba było stać... Ponad to za Ż. to ściśnięci byliśmy jak sardynki w puszcze. Dobrze, że nie w sosie. Nie tylko ja miałam zły dzień. Pani wyżej jak najbardziej też. Ale ja nie mogę się na niej wyżywać, ani na nikim, bo po prostu nie lubię. Eh... Potem się trochę poprawiło. Dziewczyny z pracy są na prawdę, na prawdę rewelacyjne! Dzięki za mile spędzone godziny pracy: A, M, A, O, K. No i kolego A, Tobie też. Dobra atmosfera w pracy to 70% sukcesu, moim zdaniem. I nie tylko moim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz